GŁOS GAŁCZYŃSKIEGO

Anna Tomczyk

Zielona Gęś niezmiennie uczy i bawi, tym razem w Teatrze Animacji. To szczery śmiech i gorzka refleksja o Polsce i polskości.

 

Dziadek Gałczyński

Najpierw Konstanty Ildefons Gałczyński poprosił o wyłączenie telefonów komórkowych. Nieco nieśmiało zaklinał się, że jest człowiekiem starej daty, że teksty ma już przykurzone. Taki dobrotliwy starszy pan, co to go wszyscy pamiętają głównie z lekcji języka polskiego. Jednak kiedy zaczął żartować, to śmiał się cały teatr. I śmiał się, i śmiał, aż w końcu ten śmiech publiczności ustąpił śmiechowi Mistrza.

Teatrzyk Zielona Gęś czyli wstrząs metafizyczny w piętnastu konwulsjach to tekst Pawła Aignera, który powraca na scenę po siedmiu latach w zaktualizowanej formie. W 2016 roku w Białymstoku okazał się zbyt kontrowersyjny i szybko zszedł z afisza, a teraz rozbrzmiewa na innej scenie, w nowych kontekstach, lecz z tymi samymi, nieśmiertelnymi tekstami Gałczyńskiego zaczerpniętymi z Zielonej Gęsi, z Listów z Fiołkiem i innych zapisków. Czy w Poznaniu czuje się lepiej? Sądząc po reakcjach premierowej widowni, trafił we właściwy czas i miejsce.

 

Polska zza kurtyny

Trzeba przyznać, że Teatr Animacji dał Zielonej Gęsi wspaniałą oprawę. Scenografia i lalki Pavla Hubički, kostiumy Zofii de Ines, muzyka Piotra Klimka, choreografia Karoliny Garbacik, a do tego jeszcze gra świateł Magdaleny Gajewskiej - to wszystko tworzy na scenie niepowtarzalny, groteskowy klimat. Powstał w nim trochę wodewil, trochę kabaret prowadzony przez Konferansjera/Dyrektora Teatru - Krzysztof Dutkiewicz w tej roli potrafi zaczarować każdego. Tekst Pawła Aignera jest z kolei kopalnią cytatów i kontekstów, garściami czerpie z klasyki i współczesności, stawiając ministra Glińskiego obok Hamleta i Kaję Godek między Heraklitem a Kaczyńskim. Nic dziwnego, że lawirując pomiędzy utrwalonymi w zbiorowej świadomości fragmentami Wesela Wyspiańskiego a odniesieniami do politycznych zawirowań ostatnich lat, Aigner z Gałczyńskim zgodnie prowadzą widza coraz głębiej w Polskę i polskość.

Szczególnie interesujące okazuje się miejsce spotkania polityki i sztuki, jakim często jest teatr. Zapraszani na premiery oficjele i dziennikarze z różnych stron światopoglądowej barykady przychodzą oceniać, popierać lub zabraniać, przydzielać i odbierać dotacje.

Początkowo oglądamy, jak radzi sobie na scenie grupa artystów z teatrzyku Zielona Gęś. Korowód postaci odgrywa kolejne zabawne, absurdalne, niepowiązane ze sobą sceny, ujęte w cytat podwójnej kurtyny. Jest dynamicznie, abstrakcyjnie i śmiesznie. Są znane teksty Gałczyńskiego i kilka oczek puszczonych do współczesności. Wkrótce jednak coś zaczyna się rozpadać, teatrzyk wychodzi poza cytat i staje się teatrem, a tematy poważnieją. Zieloną Gęś nawiedzają polityczne delegacje, dręczą problemy z ogrzewaniem, a aktorzy marzną, wypadają z ról i zaczynają powątpiewać w sens swojej pracy, w sens teatru, literatury i sztuki. Zziębnięci i zdesperowani zwracają się do samego swojego stwórcy - Gałczyńskiego - który w przeciwieństwie do milczącego Boga czy nieodpowiadającej władzy znów zabiera głos. Opowiada o śpiewającym dla uciechy ludzi kanarku,  który zaduszony - odsłania klatkę. O ludzkiej potrzebie radości i śmiechu, ale też o potrzebie posiadania "zwykłych ludzkich nóg (...), żeby (...) ich już nigdy nie urywała żadna bomba". Mówi o skomplikowanej polskiej naturze, która lubi sobie kpić, lecz niekoniecznie z samej siebie. I na koniec Mistrz wybucha długim śmiechem w ciemnym, cichym teatrze, pozostawiając po sobie zadumę, wzruszenie, ale też delikatne ukłucie wstydu.

 

Nowy rozdział Zielonej Gęsi

Myślę, że ten spektakl spodoba się poznańskiej publiczności - nawet jeśli ktoś stroni od kabaretu. Nie sposób chyba wyjść z Teatru Animacji nieporuszonym. Wesołe i poważne nuty wygrywane są tu bezbłędnie, a Aigner zręcznie prowadzi widza od łez śmiechu do refleksji. Niesamowita energia aktorów, którzy ani na chwilę nie opadają z sił, sprawia, że scena tętni życiem, staranna maszyneria teatralnych środków wodzi zaś widza za nos dokładnie tak, jak się pewnie wymarzyło Gałczyńskiemu. Trochę jestem tylko ciekawa, a trochę niepewna, jak odbierze tę sztukę młodzież - ogrom odwołań kulturowych i literackich, z których wiele zostaje wspomnianych zaledwie w kilku słowach, będzie dla niej sporym wyzwaniem. Czy dogadają się z dziadkiem Gałczyńskim?
 

Autor: Anna Tomczyk

Data publikacji: 26.04.2023

Źródło: https://kultura.poznan.pl/mim/kultura/news/spektakle,c,4/glos-galczynskiego,202496.html

Recenzowany spektakl: TEATRZYK ZIELONA GĘŚ CZYLI WSTRZĄS METAFIZYCZNY W PIĘTNASTU KONWULSJACH

Inne recenzje

„Wiele osób, które chcą wybrać się na spektakl bez dzieci, pomija repertuar poznańskiego Teatru  Animacji, kojarząc ...”
Piotr Dobrowolski, kulturapoznan.pl,
czytaj całą recenzję
„Kiedy dowiedziałem się, że będę recenzował Zieloną Gęś, którą w poznańskim Teatrze Animacji reżyseruje Paweł Aigner, to ...”
Juliusz Tyszka, teatralny.pl,
czytaj całą recenzję
„Choć historia Teatrzyku Zielona Gęś sięga już blisko osiemdziesięciu lat, teksty autorstwa Konstantego Ildefonsa Gałczyń...”
Adam Szydzik,
czytaj całą recenzję
„Swoją działalność dziennikarską zaczynałam przed transformacją ustrojową. Co prawda było już mniej walki o socjalistyczn...”
Anna Kochnowicz-Kann,
czytaj całą recenzję
„,,Teatrzyk Zielona Gęś czyli wstrząs metafizyczny w piętnastu konwulsjach" - aut. Konstanty Ildefons Gałczyński - reż. P...”
Natasza Thiem,
czytaj całą recenzję