DRAMATOPISARKA I LALKI

Justyna Czarnota, "Teatr lalek" nr 1/2015

Nieomal dekadę temu Janusz Ryl-Krystianowski, ówczesny dyrektor Teatru Animacji w Poznaniu, wystawił sztukę nieznanej szerzej w środowisku teatralnym Marty Guśniowskiej. Od tego czasu "Baśń o rycerzu bez konia" (wg danych portalu e-teatr.pl) doczekała się tylko w Polsce ośmiu realizacji, a rozpoznawana wcześniej tylko przez jurorów Konkursu na Sztukę Teatralną dla Dzieci i Młodzieży autorka stała się pierwszym nazwiskiem współczesnego polskiego teatru dla dzieci i młodzieży, wziętą i cenioną dramatopisarką. Po dziesięciu latach w tym samym Teatrze Animacji zadebiutowała jako reżyserka. Do współpracy zaprosił ją dyrektor Marek Waszkiel, ten sam, który w 2007 roku jako szef Białostockiego Teatru Lalek zatrudnił Guśniowską na stanowisku dramaturga, stwarzając sprzyjające, a może i komfortowe, warunki do rozkwitu jej talentu. A przede wszystkim umożliwiając jej poznanie teatru od podszewki i pracę u boku najlepszych twórców z Polski i z zagranicy.

Często aktorzy twierdzą, że decyzja o reżyserowaniu jest naturalną konsekwencją ich dotychczasowej drogi zawodowej. Marta Guśniowska też niejedną próbę w życiu widziała i poznała różne metody pracy z tekstem. Zresztą sama w didaskaliach często podsuwa rozmaite rozwiązania sceniczne. "A niech to Gęś kopnie!" powinno być więc traktowane jako realizacja zgodna z autorskimi intencjami odczytania i wystawienia dramatu. Co dla Guśniowskiej jest najważniejsze? Lalki. Odpowiedź nie zaskakuje, bo wielokrotnie przecież wspominała, że je kocha, a i krytycy zgodnym chórem twierdzą, że jej teksty są przeznaczone właśnie dla teatru lalek. Reżyserzy - również najwięksi admiratorzy jej twórczości, jak zmarły niedawno Petr Nosálek - nawet jeśli sięgali po lalki, to na pierwszy plan właściwie zawsze wysuwali aktorów. Podobnie dzieje się w większości spektakli dla dzieci w Polsce. Debiut dramatopisarki można widzieć w kategorii buntu przeciwko tej strategii. Tylko czy to jednocześnie ważny krok dla polskiego teatru?

Do współpracy scenograficznej w Poznaniu została zaproszona Julia Skuratova, litewska artystka, która odpowiadała już za plastykę w wielu spektaklach w Polsce (choćby "Biegun" i "Lis" w Białostockim Teatrze Lalek, "Prawdziwe-nieprawdziwe" w Teatrze Baj w Warszawie, "Anatomia psa" w Teatrze Wierszalin, "Złoty klucz" i "Wąż" w Teatrze Banialuka w Bielsku-Białej). Potrafi pięknie zakomponować scenę, cechuje ją ogromna dbałość o szczegół, upodobanie do ciemnych, ziemistych kolorów i lekko anachronicznych form. Taka jest też "Gęś". Niewielkie lalki ustawiono na drewnianych komodach, animują je ubrani na czarno aktorzy. Są naprawdę piękne i wykonane z taką pieczołowitością, że zachwycają najwybredniejsze oko. Julia Skuratova zaprojektowała figury zwierząt, którym nałożyła eleganckie stroje. Koronkowe wykończenia sukienek, falbanki przy spódniczkach, bryczesy, zapinane wysoko trzewiki, miniaturowe kapelusiki, czepki i binokle - wszystko to kojarzy się z XIX-wiecznym światem, rodem z opowieści o Sherlocku Holmesie. Nic dziwnego; przecież zanim tekst przybierze kształt klasycznej opowieści drogi, wydaje się historią kryminalną.

Guśniowska zawiązuje akcję w typowy dla siebie sposób - stosuje chwyt metateatralny. W świat przedstawiony wprowadza nas Narrator (jedyna postać grana przez aktora: w tej roli Marek A. Cyris), który komentuje poczynania widocznego na pierwszym planie Lisa (znakomity Marcin Ryl-Krystianowski), wyruszającego na polowanie do kurnika. Już w tej scenie między nimi wywiązuje się rozmowa, a właściwie sprzeczka. Narrator zachowuje się niczym żądny sensacji dziennikarz, który czeka na gorące newsy, by puścić je w eter. Gdy okaże się, że Kurom i Kogutowi nic specjalnego się nie stało, a z kurnika zniknęła tylko siedząca w kącie smutna Gęś poetka (rewelacyjna Elżbieta Węgrzyn), Narrator straci rezon, a po prawdzie i cel swojej scenicznej egzystencji. Będzie jednak powracał regularnie, a to podpowiadając bohaterom, a to komentując ich poczynania, a to po prostu ustawiając komody do kolejnych scen.

Główną bohaterką przedstawienia jest Gęś, w dodatku w depresji. Twórczość Guśniowskiej w ostatnim okresie obfituje w postaci, które straciły cel życia, mają problemy egzystencjalne - wystarczy przypomnieć sobie "Węża" czy "Brak sensu, Aniołek, Żyrafę i Stołek". Dramaty składają się z wielu zabawnych sytuacji, które prowadzą do szczęśliwego zakończenia. W przypadku dwóch wspomnianych tekstów happy end ma proweniencję chrześcijańską. W "A niech to Gęś kopnie!" autorka sięga po schemat romansowy: to miłość wiąże przedstawicieli dwóch gatunków i daje nadzieję na poprawę egzystencji.

Uczucie łączy oczywiście tytułową bohaterkę i wspomnianego już Lisa. Ich historia zaczyna się w kurniku: Gęś desperacko proponuje, że da się pożreć zamiast tłuściutkiej kurki. Przecież i tak jej życie nic nie znaczy! Tyle że jest chuda, żylasta i nieapetyczna - ofiara musi więc biegać za katem: wystaje pod jego drzwiami, zakrada się do lodówki. Lis odmawia konsumpcji, ale lituje się nad Gęsią i oferuje, że zaprowadzi ją do Wilka. Od tego momentu tekst przybiera formę klasycznej opowieści drogi, w której kolejne sekwencje stwarzają okazję nie tylko do zbliżenia się do siebie bohaterów, ale - może nawet przede wszystkim - do przestawienia różnych stylów życia, co pozwala na sformułowanie następującego morału: "każdy musi znaleźć swój własny sens życia".

Ten, kto zna teksty Guśniowskiej, zna jej upodobanie do zabaw językowych. Tekst "Gęsi" (który zdobył pierwszą nagrodę w ubiegłorocznym Konkursie na Sztukę Teatralną dla Dzieci i Młodzieży) wprost skrzy się dowcipami, wiele scen ma charakter stricte komediowy - jak choćby wywiad Narratora z Kogutem. W inscenizacji reżyserka jeszcze podbija ten aspekt, wprowadzając postaci Mrówek, których zachowanie (niespodziewane pojawianie się zamiast oczekiwanego bohatera, przenoszenie z miejsca na miejsce dekoracji) budzi śmiech.

Sam komizm językowy nie ma charakteru sytuacyjnego, nie służy budowaniu dramaturgii, ale raczej w prześmiewczy sposób charakteryzuje bohaterów. Wielu gier małe dzieci nie rozumieją, mogą one bawić uczniów starszych klas podstawówek. No i oczywiście dorosłych. I aspekt językowy, i tematyka sprawiają, że trudno nie widzieć tego przedstawiania jako spektaklu właśnie dla dorosłych, pomyślanego jednak z przeznaczeniem dla dzieci. Maluchy od połowy się nudzą, śmieją się za to opiekunowie, do których co rusz ze sceny puszcza się oko. Ciekawiłby mnie ten tekst raczej w interpretacji dla starszych; można byłoby wówczas grać erotyką, w naturalny sposób potencjalnie obecną w tekście.

Mówi się, że język teatralny nie nadąża za przemianami współczesnej dramaturgii. Przeniesienie na scenę swojego tekstu przez dramatopisarza daje szansę na zamianę tej sytuacji. W moim poczuciu to szansa niewykorzystana. Nie jest to przykład ciekawego współczesnego teatru lalkowego, gdzie forma stanowi dodatkowy nośnik treści, gdzie napięcie rozgrywa się na linii animator i animant. Marta Guśniowska po prostu dość sprawnie zrealizowała spektakl lalkowy. Tylko tyle. Szkoda, że stan polskiego teatru lalek jest taki, iż muszę sprawiedliwie dodać: i aż tyle.

Autor: Justyna Czarnota, "Teatr lalek" nr 1/2015

Data publikacji: 01.04.2015

Źródło: https://e-teatr.pl/dramatopisarka-i-lalki-a195669

Recenzowany spektakl: A NIECH TO GĘŚ KOPNIE!

Inne recenzje

„Kto nie uśmiechnąłby się na myśl o archetypowej postaci babci – drobniutkiej staruszki o siwych włosach, emanującej ciep...”
Karolina Przystupa, portal teatralia.pl,
czytaj całą recenzję
„Le rideau est à peine levé sur le spectacle de marionnettes polonais Oh ! L'Oie, l'Oie !, livré pour la toute première f...”
Sophie Pouliot, revuejeu.org,
czytaj całą recenzję
„To bardzo dobry rok dla poznańskiego Teatru Animacji. Pierwszy sezon dyrekcji Marka Waszkiela przyniósł kilka świetnych ...”
Szymon Kazimierczak, miesięcznik "Teatr",
czytaj całą recenzję
„W bajkach zwierzęta przypisane mają zwykle cechy, które kojarzą się z nimi w sposób nierozerwalny. I tak lis jest dla na...”
Ewelina Szczepanik, teatrdlawas.pl,
czytaj całą recenzję
„Małe warszawskie Spotkania Teatralne otworzyło przedstawienie poznańskiego Teatru Animacji „A niech to gęś kopnie” w reż...”
Teatr i Dziecko,
czytaj całą recenzję
„Teatr dla dzieci zajmuje dosyć wstydliwe miejsce w krytyce teatralnej. Teatr dla dzieci umniejsza wartość krytyka i teat...”
Katarzyna Michalik-Jaworska,
czytaj całą recenzję
„Małe Warszawskie Spotkania Teatralne otworzył spektakl z Teatru Animacji w Poznaniu. Znakomita autorka tekstów dla dziec...”
Wiesław Kowalski, teatralny.pl,
czytaj całą recenzję
„Gęś, główna bohaterka bajki Marty Guśniowskiej, jest właściwie antybohaterką. Brzydka, chuda, cierpi na bezsenność; nikt...”
Joanna Targoń, sztukawspolczesna.org,
czytaj całą recenzję
„Marta Guśniowska to - obok Maliny Przeslugi - jedna z najpłodniejszych i najczęściej wystawianych dziś współczesnych dra...”
Anna Szymańska, Dziennik Teatralny, .
czytaj całą recenzję
„Zaczynamy od Narratora, który pisze – jak się wydaje - kryminał:Rzecz się dzieje w lesie, gdzie Lis szykuje się do napad...”
Magdalena Woźniak, dziecipoznan.pl, .
czytaj całą recenzję
„Gęś to wyjątkowo dziwny ptak i w kulturze polskiej uruchamia bardzo różne skojarzenia. Z jednej strony bywa synonim głup...”
Stefan Drajewski, Głos Wielkopolski , .
czytaj całą recenzję
„Sensacja: Marta Guśniowska – autorka licznych dramatów, od dziesięciu lat granych w teatrach lalek, a ostatnio także w t...”
Juliusz Tyszka, teatralny.pl, .
czytaj całą recenzję